Sport to cywilizowana wojna
Sport to nic innego jak dawna wojna, tyle że teraz, w cywilizowanym świecie, wysublimowana i pozbawiona większości przemocy. Kibice też zachowują się trochę tak jak kiedyś członkowie rywalizujących plemion. Podobne energie napędzały zatem wojnę, dzisiaj sport. Astrologicznie jedno i drugie należy do dziedziny Marsa.
Ale sport to nie tylko walka i gonitwa. Energie Marsa każą ślepo gnać naprzód lub na ślepo rozdawać ciosy. Muszą więc być powściągnięte. Przez które planety?
Saturn to sprawiedliwy sędzia
Przede wszystkim przez Saturna, który w sporcie wyraża się, po pierwsze, jako reguły gry, których trzeba przestrzegać, bo inaczej czerwona kartka! Właśnie sędzia jest takim „wcielonym Saturnem” na boisku. Po drugie, Saturn to dyscyplina, porządek treningów i zdrowy tryb życia, któremu muszą sprostać zawodnicy. Drugim „powściągaczem” jest Merkury, którzy każe nie tylko biegać, ale głównie myśleć. Jego dziełem jest taktyka i szybka orientacja w podbramkowych sytuacjach. Są też sporty wybitnie merkuryczne, jak łucznictwo, żeglarstwo, nie mówiąc już o szachach.
Działa też Wenus
Jej owocem jest solidarność w drużynie i poczucie jedności. Wpływy Wenus decydują też o tym, że niektórzy sportowcy są szczególnie kochani przez fanów. Istnieje duża grupa wenusowych sportów – to te, w których liczy się gracja, równowaga i współdziałanie. Tu należą gimnastyka artystyczna, łyżwy figurowe, skoki do wody, pływanie synchroniczne.
Uran nie gra czysto
Jowisz i Słońce dochodzą do głosu w chwili tryumfu: kiedy stoi się na podium, gra hymn, tryska szampan! A zwycięzcy czują się wcieleniami olimpijskich bogów. Księżyc i Neptun działają raczej na zapleczu, przygotowując oraz doskonaląc ciało i umysł zawodników.
Uran to często szkodnik! Jemu podlega wstydliwa strona sportu, jaką jest sztuczny doping. Uraniczne są też wszelkie nowe wynalazki, jak coraz bardziej sprężyste tyczki lub piłki. Pluton zaś wkracza do akcji, kiedy ktoś podnosi się z upadku i nadludzkim wysiłkiem wraca na boisko, ring czy bieżnię, chociaż wydawało się, że to już koniec.
fot. shutterstock