Śmierć w szpitalu
Ciężarna Dorota Lalik zmarła, bo lekarze nie reagowali na rozwijającą się sepsę. Po odejściu wód płodowych kazali jej leżeć z nogami do góry, "być może wody powrócą", mamili - nie reagując na to, że kobieta czuje się coraz gorzej wskutek rozwijającej się infekcji. A wcześniej wprowadzili pacjentkę w błąd. Po wiadomościach o jej śmierci inne ciężarne kobiety w szpitalach zaczęły się bać, że i one umrą w otoczeniu lekarzy i pielęgniarek.
Roksana z Bydgoszczy leżała trzy tygodnie z nieodwracalnie uszkodzonym płodem. Zgłosiła się do Aborcyjnego Dream Teamu i to pewnie uratowało jej życie. Posłanka Katarzyna Kotula napisała wtedy na Twitterze: "Dorota nie żyje, bo lekarze patrzyli, jak umiera. Drodzy lekarze i drogie lekarki - przestańcie nas zabijać!".
Ogólnopolska Izba Lekarzy domagała się przeprosin i zapowiedziała kroki prawne. Oświadczenie wydało też Polskie Towarzystwo Ginekologów i Położników: „Szkalowanie nas, burzenie autorytetu, bezpodstawne oskarżenia prowadzą do strat, które mogą bezpowrotnie zniszczyć relacje lekarz – pacjent (...) Stoimy na stanowisku, że obecnie prowadzona kampania przedwczesnych osądów nosi znamiona linczu publicznego."