Marzena Czuba: Ktoś mówi na przykład o pogodzie, a ja słyszę tylko, że ma pretensję.
Joanna Sławińska: Bo tak, najkrócej, „słyszymy” przez nasze traumy i iluzje. Prowadziłam warsztat z komunikacji i było takie zadanie: Gotujesz zupę z nowego przepisu. Podajesz ją mężowi. Pytasz: smakuje? On odpowiada, że nie! Zapytałam kobiet, co one usłyszały. Ooooo, to była cała lista. Od zdania: „jesteś złą kucharką”, przez: „moja matka lepiej od ciebie gotuje”, aż po: „już cię nie kocham”. Możemy się śmiać, bo on przecież tylko powiedział, że mu zupa nie smakuje. Niech się uderzy w piersi ta, która tak nie miała.
Słyszymy „przez traumę”. Kiedy w dzieciństwie dostawałyśmy dwóję w szkole, to nie mówiono nam, że musisz się bardziej przyłożyć do nauki, tylko: jesteś leniwa, niezdolna, nawet głupia. Jednostkowe zachowanie było uogólniane. Dlatego teraz, kiedy ktoś mówi o zupie, to słyszymy, że mówi o nas. Mało tego – że coś z nami jest nie tak.
Nie gotuję i zawsze uważałam, że to obniża mają kobiecość, wartość. Ale czasami starałam się coś przygotować i gdy ktoś skrytykował moje danie, świat mi się rozlatywał.
Przez wieki wartością kobiety była przydatność. Gdy ktoś mówi: źle gotujesz, nie sprzątnęłaś, słyszymy: zawodzę jako kobieta. To są programy z głębokiej przeszłości. Mamy je w komórkach. Pewne skrypty, zdania, ton wypowiedzi odpalają nam traumę z dzieciństwa. Czasem wystarczy, że ktoś podniesie głos i już wewnętrzne dziecko się w nas kuli. Bo trauma zapisuje się w ciele na poziomie świadomości dziecka. Jeśli tego nie przepracuję, to nie będzie miało znaczenia, że jestem dorosła i mogę powiedzieć: nie zgadzam się z twoją krytyką.
W podanym przykładzie mówisz jeszcze o czymś innym. O budowaniu tożsamości. Swoją kobiecą tożsamość zbudowałaś na umiejętności gotowania. Gdy więc ktoś tę umiejętność krytykował, rozsypywała się twoja kobieca tożsamość.
Dziś nie udaję doskonałej kucharki, nie lubię, nie umiem, nie chcę pichcić. Moją tożsamość zbudowałam na innych, mocnych filarach. Na umiejętności stworzenia domu w każdych warunkach, na szacunku i przyjaźni do partnera.
Też podzielę się moim przykładem. Jako dziewczyna słyszałam, że mam grube łydki. Całe lata nie nosiłam spódnic. I gdy ktoś stwierdził, że mam niezgrabne łydki, to uderzał w moje poczucie kobiecości, wartości. Teraz, gdy sobie wszystko ułożyłam w głowie, powiedziałabym: to jest twoja opinia. Czyjaś opinia o moich łydkach nie uderza w moje poczucie kobiecości, wartości. Tak samo czyjaś opinia o zupie. Nie dotyczy uczuć, osoby, przeszłości i przyszłości. Niestety bardzo często neutralne uwagi są odbierane jako atak. Na warsztatach, które prowadzę, ktoś lekko coś rzuci, a druga osoba odbiera to zupełnie inaczej. Na przykład bardzo źle różne żarty znoszą osoby, które wyśmiewano w dzieciństwie.
Po żartach mojej mamy na mój temat mam ochotę krzyczeć: daj mi wreszcie spokój, nie obniżaj mojej wartości. A może to są naprawdę żarty?
Na warsztatach słyszę, że matki w trzy sekundy są w stanie nas rozwalić. Mówią teraz to samo, kiedy byłyśmy małe, bezradne, i dalej uruchamiają w nas zranione dziecko. Dorosłość daje nam na szczęście narzędzia do oceny tego, co słyszymy. Nie wszystko nas dotyczy, nie wszystko ma znaczenie. Dla dziecka rodzice to mądrzy bogowie, którzy mówią prawdę. Gdy uważają, że coś jest z tobą nie tak, to tak jest, kropka. Jako dorośli wiemy, że nasi rodzice to często poranione dzieci, błądzące, czasem przestraszone, a nawet agresywne. Jeśli więc ktoś ci mówi: jesteś debilem z matematyki, możesz spokojnie odpowiedzieć: to jest twoja opinia, a w myśli nawet ostrzej (wypier... z takimi zdaniami o mnie).
Dlatego lubię język hiszpański. W nim jest tzw. subjuntivo, czyli tryb, w którym m.in. wyrażasz swoje zdanie na temat innych. Jeśli, mówiąc o kimś, użyjesz trybu oznajmującego, to będzie to błąd ortograficzny. Możesz posłużyć się tym trybem tylko wtedy, gdy zaznaczysz, że jest to twoja opinia. Czyli język może pomóc. Co jeszcze?
Przede wszystkim fakty. Jeśli coś mnie zabolało – dlaczego tak zabolało? Dlaczego krytyka zupy tak zabolała? Bo to zburzyło mój obraz jako kobiety? Ktoś rzucił coś bezmyślnie, a my to przeżywamy, interpretujemy na wszystkie sposoby. Na przykład, ktoś nam mówi, że nie ma czasu. A my słyszymy: on już mnie nie chce, ona mnie nie lubi. Dla dziecka czas, uwaga równa się miłość, akceptacja. Dorosły rozumie, że ktoś nie ma czasu.
To jest znowu mój przykład. Kiedy byłam mała, moja matka nic ze mną nie robiła. Wciąż pracowała. Dlatego teraz, gdy słyszę, że ktoś nie ma dla mnie czasu, muszę sobie przypomnieć, że jestem dorosła, że inna osoba po prostu może nie mieć czasu i to nie jest o naszej relacji. Tutaj jest praca nad sobą, otrzeźwienie, zatrzymanie się. Zrozumienie, skąd to płynie, i zajęcie się tym zranionym dzieckiem. Inaczej wciąż będziemy mieć pretensje do innych, że nas nie rozumieją, odrzucają.
Mam koleżankę, od której wszyscy znajomi po jakimś czasie się odsuwali. To był dla niej dramat. Gdy się ją lepiej poznawało, okazywało się, że ona mówi tylko o swojej pracy. Na dłuższą metę było to nie do zniesienia.
Oprócz traum, są jeszcze iluzje, które sprawiają, że nie widzimy faktów. Jesteśmy święcie o czymś przekonane. Na przykład, że jesteśmy świetnymi przyjaciółkami, ale mamy pecha do znajomych. Albo zaczynam związek z facetem, który ciągle nie ma czasu się spotkać, przepada, nie odpowiada na SMS-y, nie oddzwania. Jaka jest moja pierwsza myśl? Na pewno zgubił telefon, coś mu się stało. Znam kobiety, które w takich sytuacjach dzwonią do szpitali. To jest znów przykład, że nie widzimy prawdy, iż komuś nie zależy na nas.
Byłam kiedyś zafascynowana pewną aktywistką społeczną. Nie miała ochoty na kontakt ze mną, ale ja uważałam, że ma ochotę, tylko jest nieśmiała.
Najważniejsze są fakty! Albo widzimy wszystko w czarnych barwach, albo białych. Ktoś nie oddzwania, to znaczy, że nas zdradza, już nie kocha. Albo kocha, kocha, tylko jest nieśmiały, nieśmiała. Warto zapytać: hej, dlaczego nie oddzwaniasz? Dostaniemy odpowiedź. Wracając do zupy. Jeśli on powiedział, że zupa mu nie smakuje, a my się czujemy z tym do dupy, to warto dopytać: czy uważasz, że jestem gorszą kucharką od twojej mamy, masz kochankę, już mnie nie kochasz?
Wydaje się to śmieszne, ale przecież tak jest. Ktoś mówi o zupie, a my myślimy swoje. Warto dopytać: czy ja dobrze rozumiem to i to? Albo: co masz na myśli? Co się dzieje? Tymczasem przyjmujemy najgorszą interpretację, w dodatku się odsuwamy. Ja się odsuwam, a tamta osoba nie rozumie i też się odsuwa. Jak wiele relacji się w ten sposób rozpadło.
Miałam znajomą, która w trudnym dla mnie momencie powiedziała, że mój mąż był ze mną nieszczęśliwy. Nie byłam wtedy gotowa na rozmowę po takim stwierdzeniu. Dziś bym odpowiedziała, że mam inną opinię. Może bym dopytała o fakty. Wtedy się odsunęłam, ona też się odsunęła. Padło dużo słów, ale nie byłyśmy z sobą do końca szczere. Sporo jest takich historii. Udaje się je czasem posklejać. Trzeba wyjść ze swojej rany, skupić się na faktach. Nie każdy będzie to umiał. Można zwrócić się o pomoc do zaufanej osoby, opowiedzieć, co się stało. Może zobaczymy naszą historię z zupełnie innej strony. Nie przez traumy czy iluzje.
Znam historię trzech przyjaciół. Jeden z nich wkurzył się na dwóch pozostałych i wyrzucił ich z domu. Ci nie okopali się, w słusznej przecież krzywdzie, tylko spytali: co się dzieje, dlaczego się tak zachowujesz? Wyjaśnili sobie wszystko i dalej są przyjaciółmi.
Powtórzę – warto rozmawiać o faktach. Nie pozwól, by twoje relacje rozpadały się przez twoje interpretacje. Ale też nie pozwól się krzywdzić przez tkwienie w iluzji. Wrócimy z wakacji. Może to będzie dobry czas na napisanie do kogoś, z kimś się pokłóciliśmy? Może wystarczy na początek napisać: chciałabym porozmawiać?
Rozmawiała Marzena Czuba
fot. shutterstock