Jest rok 1956. Papież Pius XII przyjmuje w Watykanie prezydenta Republiki Włoskiej, Giovanniego Gronchi i członków Papieskiej Akademii Nauk. Wszyscy oglądają sceny z ewangelii. Są wstrząśnięci realizmem męki Jezusa na Golgocie i wydarzeniami tuż po jego zmartwychwstaniu, o których nie mówią ewangelie. Najbardziej szokujące jest jednak coś innego. Nie oglądają bowiem artystycznej wizji ewangelii nakręconej przez kolejnego reżysera, ale prawdziwe wydarzenia, prawdziwego Jezusa i prawdziwą Palestynę początków I wieku n.e. Umożliwił to aparat do oglądania przeszłości – chronowizor. Wystarczyło go odpowiednio nastawić. Obrazy są trójwymiarowe, podobne do hologramu. Ten swoisty wehikuł czasu zbudował mnich Pellegrino Ernetti, benedyktyn z klasztoru San Giorgio Maggiore z Wenecji. Papież jest zachwycony, ale też przerażony. Ujawnienie chronowizora mogłoby spowodować trudne do przewidzenia konsekwencje. I taki był cel spotkania – zdecydować, co dalej z tym zrobić. To nie streszczenie filmu science fiction. Ta historia wydarzyła się naprawdę. I choć później zrobiono dużo, aby urządzenie zniknęło, a jego twórca zamilkł, pozostały liczne ślady. Ernetti zdążył bowiem udzielić wywiadu dziennikarzowi mediolańskiego „La Domenica del Corriere” – o chronowizorze pisały gazety we Włoszech, Francji, Hiszpanii i Niemczech. Mnich-naukowiec miał również wykład w papieskim uniwersytecie w Rzymie i na kongresie astrologicznym we Włoszech. Dziś zostały tylko słowa. Chronowizor przepadł.
Zafu to poduszka do medytacji. Czy duchowe przebudzenie zaczyna się właśnie od siedzenia?
Zwykła okrągła poduszka? Kto raz usiadł na zafu, wie, że jest ona czymś więcej. To nauczyciel, który pokazuje, że w życiu nie zawsze jest wygodnie. I że nie zawsze musi być.
Czytaj dalej >