Marzena Czuba: Czy my umiemy wybaczać?
Joanna Sławińska: Różnie jest u różnych ludzi. Kiedy słyszę: „Trzeba wybaczyć, żeby pójść dalej”, pojawia się we mnie opór. Katujemy się tym, że musimy wybaczyć. A to tak nie działa. Albo czuję, że chcę wybaczyć, albo nie. Czasem chcę wybaczyć, ale nie jestem gotowa. Są też rzeczy niewybaczalne, na przykład skrzywdzenie dziecka. Nie przymuszajmy się do wybaczania.
Czym wybaczanie tak w ogóle jest?
Stanem, gdy już nie czujemy tak silnie negatywnych emocji. Gdy rozumiemy, co się wydarzyło, i jest w nas więcej miłości niż bólu, lęku, złości. Miłości do siebie. Pojawia się też wiara w przyszłość.
Jak można do tego dojść?
Potrzebne jest bycie trzeźwym dorosłym. Ostatnio rozmawiałyśmy o zdradzie. Tu często słyszę: „On mi obiecywał miłość do końca życia! Jak mógł?!”. To jest głos dziecka. Jestem ta bieeeeeedna!!! A ktoś jest ten złyyyy!!! Nasze wewnętrzne dziecko ma przekonanie, że przyjaciel czy partner zawsze przy nim będzie, nigdy nie odejdzie. Im bardziej tkwimy w iluzjach, tym trudniej będzie nam wybaczyć. Dorosła w nas wie, że nic nie jest na zawsze. Nic nie jest czarne lub białe. Są pewne sytuacje, gdy robimy rzeczy, których potem żałujemy.
Jak do tego dojść? Gdy ktoś nas skrzywdzi, przeżywamy coś na podobieństwo żałoby. Potrzebny jest czas. Na emocje, na zrozumienie, co się stało, i na podjęcie decyzji, czy wybaczamy. Ja bym się nie śpieszyła z tym wybaczaniem, dawaniem nowej szansy. Bo znam pary, które godzą się szybko. Ona mu oficjalnie wybacza, ale zadra siedzi w niej latami, a on nie wie, o co chodzi.
Koleżanka wybacza. Nawet zdradę.
Tylko czy naprawdę wybacza? Czy z dorosłości, zrozumienia? Czy bo tak trzeba? Możemy wpaść w drugą skrajność – bycie matką Teresą. Cała uwaga na mnie. Jestem wyrozumiała, dobra, a on taki biedny, bo mamusia zła była... A więc ja mu przebaczę. Albo wiem, że on jest zły, że mnie skrzywdził, ale patrzcie, jaka jestem dobra: wybaczę draniowi!
To też jest pułapka, bo siebie wtedy unieważniamy. Kobiety opowiadają o zdradzie, uśmiechając się. Nie dopuszczają do siebie emocji, rozpaczy, wkurwu, bo ona zaczęłaby o sobie źle myśleć, a jest przecież matką Polką, musi nieść swój krzyż!
Ta koleżanka po prostu jest ponad to.
Ponad co? Że ktoś ją zdradza? Czy ona mu wybacza, ponieważ godzi się, że ten typ tak ma? Niech sobie zdradza, skoro poza tym jest fantastycznym partnerem? Jeśli jest dobry związek i chcemy dać szansę, to wybaczenie jest warunkiem koniecznym. Tylko się z tym nie spieszmy! Warto pomieszkać osobno, dać czas sobie i jemu, żeby zobaczył, co traci. Jak on musi zawalczyć, to będzie bardziej żałował.
Najgorsze, co możemy zrobić, to udać, że nic się nie stało. Albo, nie daj Boże, staramy się bardziej, żeby zobaczył, jaka jestem fajna. On tak dostaje nagrodę. Często kobiety są w lęku, że jak nie będą zabiegać o zdradzacza, to on pójdzie do tej kochanki. To jest najgorsze, co można zrobić.
Trzeba przeżyć żałobę, nim się wybaczy. Bo inaczej on i tak odejdzie. Jeśli nie, będziemy mu na każdym kroku wyrzygiwać tamtą zdradę. Albo się zamrozimy. Trzeba się wykrzyczeć, wypłakać i dojść do momentu, gdzie można budować coś nowego. Na zamrożonej złości i żalu nic dobrego nie wyrośnie.
Oczywiście, jeśli twoja znajoma wszystko wybacza, bo ma kontakt ze swoimi uczuciami, nie czuje żalu, wie, co się dzieje w jej związku, to nie musi być złe podejście. Tylko trzeba być świadomą w kontakcie ze swoimi uczuciami. Naprawdę mnie to nie boli? Bo może ona tylko udaje, że jej to nie rusza. Może nie wyobraża sobie życia bez niego? Wybacza, bo inaczej wywali jego rzeczy za okno.