Marzena Czuba, "Wróżka": Kto to jest dla ciebie dziaders? Pytam, bo niektórzy uważają, że chodzi o starsze osoby.
Joanna Sławińska: Nie! Dziaders nie musi mieć siwej brody. Może mieć 30 lat i Instagrama, a myśleć i zachowywać się jak skostniały, protekcjonalny i lepiej wiedzący osobnik. Szczególnie na temat roli kobiet. Traktuje je jak kogoś z podrzędnej ligi, bo dziaders to po prostu patriarchalny dziad.
Ma wpojone, że świat powinien wyglądać tak: mężczyzna zdobywa, odkrywa, robi mądre rzeczy, a kobieta siedzi w domu, opiekuje się dziećmi. Nie dla niej nauka czy kariera, bo jest głupiutka. Czyli jest niżej, ma mniej praw, mniej miejsca się jej należy. Kiedy rozmawiam z mężczyznami, to różnie to ich dziaderstwo wygląda. Czasem jest bardzo schowane, a czasem widzisz to po 20 sekundach.
W pierwszym przypadku wychodzi dopiero przy bliższym poznaniu i myślisz: „O Jezu, on tak naprawdę myśli?!”. Oczy ci się szeroko otwierają. Ale dlaczego chcesz o nich rozmawiać? Jesteśmy świadomymi kobietami, wiemy, że nie jesteśmy głupiutkie i nasze szczęście nie zależy od tego, czy jakiś facet pochwali naszą zupę. To po co?
Bo mnie bardzo denerwują!!!
Co cię obchodzi, co tacy ludzie myślą o kobietach?
Często są to osobnicy na tzw. stanowiskach, politycy, dziennikarze, reżyserzy... Mają realny wpływ na wiele rzeczy w społeczeństwie. Są także w naszych rodzinach, więc wpływają na to, jak wyglądają w nich relacje.
To mnie poruszało tak do czterdziestki. Wtedy jechałam na złości w moim życiu. Miałam jej bardzo dużo za złe traktowanie kobiet w mojej rodzinie, w otoczeniu, w ogóle. Byłam taka wojująca. Tak nie powinno być! Bardziej mi wtedy chodziło o przemoc, ale przemoc i patriarchat często są połączone.
Dzisiaj nadal uważam, że nie wolno pewnych rzeczy robić. Tylko już nie walczę z kimś, zmieniam coś w sobie. Po prostu już mnie to nie rusza, że ktoś ma takie poglądy. Ja żyję swoim życiem, nie muszę nikomu niczego udowadniać. Mam gdzieś, szczerze mówiąc, co dziaders myśli. Teraz pracuję z kobietami nad tym, żeby odnalazły moc w sobie, żeby dziaderstwu, odbieraniu kobietom praw, przestrzeni w społeczeństwie powiedzieć „nie!”. Żeby nie dawać się wciągać w różne wojenki. Bo jeśli we mnie jest ta silna kobieta, to mnie to nie rusza.
Spotykasz się z przyjaciółmi. Jest miło. A partner twojej przyjaciółki mówi, że on marzy o kobiecie, którą uszczęśliwi obsługiwanie mężczyzny. Jak tu nie pójść z nim na wojenkę?
Jeśli on o tym marzy, to dlaczego mamy mu zabraniać? No powiedz, ma prawo marzyć o takiej kobiecie?
Ma...
No właśnie, co nam do tego? Musimy rozdzielić dwie rzeczy. Pierwsza to niezgoda na obraźliwe opinie, seksistowskie zachowania, zagarnianie przestrzeni. Tak, to powinno być piętnowane, szczególnie u ludzi będących u władzy. Opinie niektórych polityków na temat kobiet są niedopuszczalne. Ale z drugiej strony, mamy facetów marzących o żonach, które im usługują ze szczerym uśmiechem na twarzy. Może on znajdzie taką?
A może, jeśli marzysz, żeby ktoś ci usługiwał, to nie dajesz tej osobie równego prawa do kariery w innej dziedzinie niż obsługa faceta?
Może... Wciąż mnie zastanawia, dlaczego cię ta sytuacja aż tak porusza.