Na wiosnę czekam już od października. Nie wiem, czy zauważyliście, że jesienią świat cichnie. Nie mam na myśli miejskiego zgiełku, ale parkowe alejki i leśne ścieżki. Wszyscy odlecieli, skryli się w ziemnych norkach i rozpadlinach. Nawet w trawie nic nie piszczy. Nawet wrony nie za głośno kraczą. Potem czas zamarznięty. Zima.
![]() |
Dorota Sumińska doktor weterynarii, prowadzi popularne programy radiowe i telewizyjne o zwierzętach |
Porusza się dość wolno, a przestraszona prostuje nogi i nadyma ciało, aby wyglądać groźnie. Naprawdę wygląda wtedy śmiesznie, ale nie mówcie jej tego …
Klejnotem naszych ogrodów jest ropucha zielona. Jakby wykuta z najszlachetniejszego marmuru. Zielono-biały wzór z czerwonymi kropkami przypomina szlachetne kamienie. Też może osiągać duże rozmiary. Poza tym jest szybsza od szarej. Długie tylne nogi pozwalają na dalekie skoki. Sprinterem ropuszego świata jest paskówka. Biega prawie tak szybko jak mysz. Ma wzdłuż pleców ciemny pasek – stąd jej nazwa.
Do tej pory zdarza mi się słyszeć bzdury na temat niebezpieczeństwa grożącego temu, kto dotknie ropuchy. Kiedy byłam małą dziewczynką, całowałam każdą napotkaną ropuchę. Nie udało mi się odczarować księcia. Chyba dobrze, bo książęta niechętnie zjadają ślimaki i kto dbałby o moją sałatę w ogródku? Wszystkie ropuchy mają na bokach głowy dwa gruczoły zwane parotydami. Produkują w nich dość silny jad. Nie mają jednak zębów jadowych, a ów jad wypuszczają z gruczołów tylko w bezpośrednim zagrożeniu życia. Kiedy pies złapie i nadgryzie ropuchę, wtedy ona opróżnia swoje parotydy i pies nie tylko rezygnuje z konsumpcji, ale zaczyna się bardzo ślinić. Poza tym nic złego mu się nie dzieje. A ostrożne wzięcie do ręki ropuchy nie grozi niczym. Zresztą nic nam nie grozi również, jeśli zrobimy to nieostrożnie. Grozi natomiast ropusze – utratą zapasu wody. Każda ma zbiorniczek na wodę, który opróżnia w chwili zagrożenia.
Niczym samolot pozbywający się zapasu paliwa – chce być lżejsza, aby sprawniej uciekać. Woda ze zbiorniczka jest czysta i nie zawiera żadnych toksyn.
Największym wrogiem ropuch jest motoryzacja. Wiedzione odwiecznym instynktem ruszają wiosną, aby odnaleźć zbiornik wodny, w którym same przyszły na świat. Niestety, trasy ich wędrówek przecinają drogi i autostrady. Tam giną masowo, nie osiągnąwszy celu. Na co dzień żyją daleko od wody, ale do miłości i narodzin woda jest im niezbędna.
Ropuchy nie są subtelnymi kochankami. Pan ropuch, zazwyczaj mniejszy od wybranki, chwyta ją mocnym uściskiem zwanym ampleksus i nie puszcza, dopóki ta nie złoży ostatniej porcji skrzeku. Panowie są tak mało wybredni, że łapią wszystko, co się rusza. Zdarza im się chwycić karpia, a nawet stary but pływający w stawie. Ze skrzeku wykluwają się kijanki i dopiero pod koniec czerwca zaczynają opuszczać staw jako malutkie ropuszki. Woda jest ich domem przez pierwsze trzy miesiące życia. Nie byle kałuża – musi to być zbiornik z roślinnością wodną, na której mogą zawisnąć sznury skrzeku. Inaczej zawarte w jajeczkach zarodki nie mogłyby się rozwijać prawidłowo.
Jest w ropuchach coś tajemniczego i pięknego. Są dostojne i dumne. Niestety, tak rzadko schylamy się, aby spojrzeć im w oczy. Z drugiej strony – czy można patrzeć spokojnie w oczy komuś, komu wyrządza się tyle zła? Mam nadzieję, że tej wiosny wszyscy czytelnicy „Wróżki” będą patrzeć pod koła samochodów i zatrzymają się, aby pozwolić zaklętej księżniczce osiągnąć cel wędrówki. Dziękuję w imieniu sióstr i braci ropuszego świata.