Czy obserwują nas zamkniętych w galaktycznym zoo? To pytanie nie są dowcipem. Jest poważne. W 1950 r. Enrico Fermi, jeden z twórców mechaniki kwantowej, właśnie o to zapytał. Oni to znaczy inne inteligentne istoty zamieszkujące kosmiczne cywilizacje. Z naukowych wyliczeń wynika, że życie w toku ewolucji powinno powstawać w kosmosie dość powszechnie, by po milionach lat w końcu zrodzić istoty obdarzone inteligencją, tak jak to stało się z ludźmi na Ziemi.
Zobacz także: Człowiek doskonały i jego planety.
W czasach Fermiego wiedziano, że Słońce należy do pospolitego typu gwiazd, których w naszej galaktyce są miliardy, więc zapewne również powstawanie planet i żywych istot na niektórych planetach też jest zjawiskiem, które mnóstwo razy się powtórzyło. Teraz wiemy więcej.
Astronomowie faktycznie odkryli planety krążące wokół gwiazd (innych niż nasze Słońce) i co więcej, wiadomo, że jest ich nieprzebrane mnóstwo. Odkrytych i potwierdzonych egzoplanet jest aż 4023.
Szacuje się, że planet podobnych do Ziemi, na których może być życie, jest aż 11 miliardów! I to tylko w naszej galaktyce, a przecież jest ich nieskończenie wiele. Dlaczego więc nie widać nigdzie naszych kosmicznych braci?
Tu warto dodać, że ludzką cywilizację na Ziemi już, owszem, „widać” – a raczej można ją zarejestrować z międzygwiezdnych odległości, tylko nie w postaci obrazów widzialnych, ale jako promieniowanie radiowe UKF, czyli ultrakrótkie fale, na których nadaje radio, telewizja i telefonia komórkowa. Ulatują one swobodnie w kosmos i przez to z daleka wygląda to tak, jakby Słońce od kilkudziesięciu lat dodatkowo coś emitowało. Nad brakiem sygnałów i świadectw o istnieniu kosmicznych „obcych” najtęższe umysły dociekają już od 70 lat.