O tym, czy sprzyja nam Fortuna, mówią tzw. benefiki, czyli planety dobroczynne. To Jowisz i Wenus – pierwszy zwany Wielkim, druga – Małym Szczęściem. Nie bez powodu. Silny Jowisz sprawia, że jego posiadacz łatwo osiąga korzyści i przyciąga pomyślne okazje. Z kolei jego położenie w domu horoskopu wskazuje, w jakiej dziedzinie życia właściciel kosmogramu może liczyć na najwięcej farta.
Stracił miliony, ale sie odkuł. Ma trygon Jowisza ze Słońcem
Jowisz Trumpa jest w drugim domu, czyli obszarze finansów, co nie powinno dziwić. W dodatku tworzy trygon ze Słońcem i Uranem, co daje mu życiowy optymizm, dzięki któremu nigdy się nie poddaje mimo porażek. Kilka razy zbankrutował, tracąc miliony dolarów. Zawsze jednak się odkuwał właśnie dzięki Jowiszowi i Uranowi. Choć Uran to niejednoznaczna planeta. Przez astrologów nazywany kosmicznym psujem, potrafi zarówno w jednej chwili zburzyć czyjeś szczęście, jak i niespodziewanie ozłocić czy wynieść na szczyt. W korzystnych aspektach ze Słońcem i Jowiszem pomaga Trumpowi dostrzegać i wykorzystywać nadarzające się szanse.
Trygon Jowisza zarówno ze Słońcem, jak i Uranem, ma Piotr Fronczewski (Bliźnięta). Zawdzięcza mu nie tylko wielki talent, ale też sympatię wszystkich pokoleń oraz to, że każda jego rola to pewny sukces.
Także wszystko, czego dotknie Marek Kondrat (Waga), zamienia w złoto jego Jowisz w trygonie ze Słońcem. Z wziętego aktora przerzucił się na producenta win w słonecznej Hiszpanii. Realizowanie tej pasji z pewnością nie byłoby możliwe, gdyby nie intratny kontrakt reklamowy od pewnego banku. I jeszcze młodsza o blisko cztery dekady żona oraz wymarzona córka. Taki to pożyje!
Trudno ich nie kochać, bo mają silną Wenus
Kondrat, oprócz silnego Jowisza, ma Wenus w swoim własnym znaku, Wadze, wzmocnioną koniunkcją Słońca. Dlatego los uśmiecha się do niego tak szeroko. Szczęście od Wenus jest mniej spektakularne niż jowiszowe, często oznacza po prostu udany związek, rodzinę i sympatię ludzi. Bo takich osób trudno nie kochać.
Tak jak trudno nie kochać Roberta Makłowicza (Lew). Smakosz potraw, koneser trunków, podróżnik i gawędziarz, którego można jeść łyżkami, ma Wenus w koniunkcji ze Słońcem w Lwie i w trygonie do Jowisza. I wiedzie fajne życie, ciesząc się każdym dniem, zarabiając na tym, co kocha. Jak to się stało? Sam nie wie. – Nigdy nie dążyłem do niczego za wszelką cenę, wszystko, co mi się udało osiągnąć, po prostu się wydarzyło – opowiadał. Jeśli dodać do tego szczęśliwe małżeństwo, można mu tylko pogratulować i w skrytości ducha pozazdrościć.
Na brak szczęścia nie może narzekać Harrison Ford (Rak). To ono zadecydowało o tym, że 34-letni stolarz dostał jedną z najbardziej ikonicznych ról – Hana Solo. Ford pracował przy budowie studia, gdzie odbywał się casting do „Gwiezdnych wojen”. I oto szczęśliwym trafem Markowi Hamillowi (Waga), przyszłemu Luke’owi Skywalkerowi, brakowało partnera do próbnej sceny. Ford był akurat pod ręką. Resztę zrobiły przychylne gwiazdy. Jowisz, którego aktor ma na samiutkim szczycie nieba, do tego Wenus w ścisłym sekstylu z Marsem (jak na amanta przystało) i Urana w pomyślnych aspektach z Neptunem i Plutonem (ach, ten urok awanturnika!).
Jowisz i Wenus ratują życie
Szczęście towarzyszy mu zresztą nadal – dzięki niemu z katastrofy samolotu, który pilotował, wyszedł tylko z drobnymi złamaniami. Jowisz i Wenus potrafią ocalić życie. Tak jak ocaliły Jeremy’ego Rennera (Koziorożec). Aktor kilka lat temu omal nie zginął w koszmarnym wypadku, zmiażdżony przez pług śnieżny. Mimo ciężkich obrażeń, po rehabilitacji wrócił do zdrowia i pracy. – Miałem dużo szczęścia, że teraz mogę się wyprostować, chodzić i żyć – podsumował Renner, który ma Wenus w koniunkcji z Jowiszem, a więc kumulację benefików. Bo nie ma większego szczęścia niż żyć i być zdrowym.
fot. shutterstock